Właśnie mijają dwa lata od wydania bajki modułowej “Momo i Kiki” Stało się to w ostatnim czasie inspiracją dla zmian, które krok po kroku wdrażam je w życie. Jedną z nich jest założenie, by tu na bajkopisowym blogu pojawiać się częściej i więcej pokazywać bajkopisowej pracy „od kuchni”.
I właśnie dziś zapraszam Was na pierwszy wpis, którym chciałabym rozpocząć cykl „z dziennika autorki”. Okazja jest niebłaha, bo równo 2 lata temu, 9 marca zakończyłam kampanię crowdfundingową, dzięki, której została wydana bajka modułowa „Momo i Kiki”.
Pomysł na smoczą historię towarzyszył mi dość długo, ale zanim zdecydowałam się na wydanie bajki minęło dobrych parę miesięcy. Zawodowo robiłam coś zupełnie innego i tak naprawdę, choć od początku byłam przekonana o tym, że chcę to zrobić, chcę wydać swoją pierwszą książkę dla dzieci, to nie wydawało się to racjonalne. „Pisanie bajek?”, „W tym kraju ludzie nie kupują książek!”, „Widziałaś statystyki czytelnictwa?”, „A niby jak chcesz to zrobić, sama?” – na pewno każda z nas stając przed nowym wyzwaniem słyszy wiele podobnych stwierdzeń, które nie koniecznie dodają skrzydeł.
Na kampanię crowdfundingową zdecydowałam się z kilku powodów. Po pierwsze, kiedy robi się coś pierwszy raz, można być pewnym, że coś zostanie źle doszacowane. Nasze umiejętności, czas, fundusze – rzeczywistość może boleśnie zweryfikować założenia. W moim przypadku tak się stało – po stworzeniu prototypu bajki okazało się, że koszty produkcji będą dużo wyższe niż zakładałam. Musiałam więc zastanowić się nad tym jak zdobyć brakujące środki. Po drugie chciałam zweryfikować, jak pomysł zostanie odebrany przez potencjalnych odbiorców. Kiedy na to patrzę z perspektywy czasu, aż trudno mi uwierzyć, że na mojej drodze pojawiło się tak wielu cudownych ludzi, którzy uwierzyli w coś co istniało tylko na papierze. Bajka modułowa była kilkoma szkicami technicznymi i luźno przygotowanymi ilustracjami. I czymś w co najmocniej na świecie wierzyłam. To zaufanie w projekt, zupełnie obcych osób, było niesamowitym doświadczeniem.
Bajkopisowy rozwija się w swoim niezależnym, self-publishingowym tempie. Na przekór rynkowym schematom i przekonaniom, że istnieje tylko jedna właściwa ścieżka wydawnicza. Powstają książki, które od początku do końca są takimi jakimi powinny być. I tylko jedna rzecz przez te ostatnie dwa lata zupełnie się nie zmieniła – wciąż wzruszam się na widok, każdego malucha trzymającego naszą książkę w ręce.
Zapraszam Was do krótkiej galerii bajkopisowych wspomnień, choć ostrzegam, że te zdjęcia zdecydowanie nie są “instafriendly” 😉
Tak wyglądała praca nad “Momo i Kiki”. Szkice, szkice i jeszcze raz szkice. Wymiarowanie, rozcinanie. Prototyp trzeba było stworzyć “od zera”. Nad bajką od samego początku pracowałam wspólnie z synkiem. Pomysł na smoki narodził się właśnie z inspiracji tym, że uwielbiał zmieniać szczegóły w bajkach, które mu opowiadałam.
O samym pomyśle na bajki modułowe i realizacji kampanii miałam też okazję opowiadać w kilku wywiadach, więc jeśli interesuje was więcej bajkopisowej historii zajrzyjcie tutaj: media